sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 1

"Trzeba jakoś sforsować ten mur"



-Biegnij! – słyszę krzyk Cat, przepełniony śmiechem. Zeskakuję z muru i biegnę, w tle słyszę śmiech Cat i mój. Biegnę wzdłuż muru, szukam ręką wnęki, w której mogę się schować. Jeżdżę dłonią po chropowatej powierzchni, unikając kolczatki, chyba zdarłam sobie skórę. Nagle moja ręka natrafia na pustkę, przystaję.
-Tutaj! – wołam do Cat. Jest za ciemno, bym mogła ją zobaczyć, ale słyszę jak biegnie w moją stronę, a następnie obie wpadamy do wnęki, śmiejąc się w głos. Cat zatyka mi usta dłonią, a ja jej, bo nie możemy powstrzymać śmiechu.
                Słyszymy ujadanie psów, zmutowanych genetycznie, chyba z krokodylami. Nie widzą za dobrze, polegają na węchu, ale wystarczy natrzeć się miętą, by ich zmylić. Trzeba być idiotą, żeby nie pomyśleć, iż Rebeliant może na to wpaść. Każdy Rebel będzie próbował przechytrzyć Genetyki. Mi i Cat się udało.
 Przebiegają przed nami, a my zgodnie oddychamy z ulgą. Dopiero teraz odczuwam zmęczenie spowodowane biegiem i wspinaczką na czterometrowy mur. Mam nieźle podrapane dłonie i podarte spodnie. Cud, że koszulka uszła z życiem.
-Nie udało się wejść? – pyta mnie Cat. Kręcę głową.
-Nie – krzywię się. – Cholera, gdyby nie te głupie psy, to już bym była po stronie Bohaterów.
                Od paru lat, wraz z Cat i kilkoma innymi znajomymi, staramy się przejść na drugą stronę muru. Tam, gdzie wszystko jest idealne, piękne i zadbane, gdzie wszyscy są dla siebie mili i przytulni. Chcemy tam namieszać, żeby już tak nie było. Namalować kilka graffiti, prowokować ludzi do złości. Byłaby zabawa. Niestety, Rebelianci mają sposoby, by młodym, czyli nam, nie zechciało się przejść przez mur. Zresztą, po tylu próbach, mam wrażenie, że to niemożliwe. Wspiąć się to byłaby pestka, gdyby nie kolczatka i obdzierające skórę cegły. No i jeszcze te psy.
                -Aura, jak my teraz wrócimy do sypialni? – pyta mnie Cat. Wzruszam ramionami.
-Możemy tu spać. Psy nam zawyją do snu, a my się ułożymy na liściach i pięknie zaśniemy – ponownie się śmiejemy.
-Ćśś! – Cat mnie ucisza. Marszczę brwi, sama się przecież śmiała. – Nic nie słychać.
-Pewnie poszły dalej. Nie wyczuły nas, nie wyczuły zagrożenia. Chodź – wychodzę z wnęki. Cat nieco się ociąga, zapewne boi się tych Genetyków. Nie mogę jej winić. Każdy czegoś się boi. Nawet Rebeliant.
-Chodź, Cat – mówię bardziej miękko.
                Cat od zawsze jest słabsza. Jest chuda, krucha, bojaźliwa. Trafiła do Rebeliantów, bo cieszy się cudzą krzywdą, jak wszyscy tutaj. Jest Rebelem, jak to ładnie określamy, kimś, kto nie trzyma się zasad. Wyznacza własne ścieżki i trzyma się ich. Nie słucha się innych, jest wyjątkowo mądra, dlatego się jej trzymam. I też dlatego, że kiedy tu trafiłam, byłam jak ona. Tchórzliwa. Teraz trudno mnie wystraszyć, czy tez doprowadzić do płaczu. Za to bardzo łatwo mnie zezłościć.
                Razem ruszamy w stronę Akademii. Akademia Rebeliantów jest domem każdego, kto stracił rodziców i każdego, z kim rodzice już nie mogą wytrzymać. Każdego nastolatka, rzecz jasna. Po skończeniu dziewiętnastego roku życia możemy się przenieść do Miasta Rebeli. Jak byłam mniejsza nazywałam je Miastem Roboli.
                Tak, obie nie mamy rodziców. Rodzice Cat zmarli, gdy zawalił się na nich budynek. Byli Rebeliantami, ale matka wychodziła z krwi Bohaterów, co tłumaczy zachowanie córki. Ja zaś nie pamiętam swoich rodziców. Podobno podrzucili mnie do Rebeliantów, gdy byłam jeszcze niemowlęciem. Nie wiem dlaczego, ale dużo osób lubi tę wersję wydarzeń.
                Gdy zbliżamy się do Akademii, obie się schylamy jak najniżej. Przechodzimy pod oknami, wzdłuż ścian, by szybko wbiec na schody i do środka. Krzywimy się, gdy drzwi głośno skrzypią, chociaż wiemy, że nikt na to nie zwróci uwagi. Tutejsi dyrektorzy doskonale wiedzą, że młodzi uciekają po nocach. Skręcając w skrzydło sypialni dla dziewcząt napotykamy się na wielu innych Rebeli. Większość chowa się w cieniach, kilkoro jawnie chodzi środkiem korytarza, jak ja i Cat. Pewnie idą do jadalni albo do świetlicy. Nie wolno nam wychodzić z pokoi po dwudziestej drugiej, ale oczywiście młodzi robią na przekór nawet dyrektorom Rebeli.
                Mieszkamy z Cat w jednym pokoju, co też jest powodem, dla którego się przyjaźnimy. Góruje w nim niebieski kolor, mój ulubiony. Są w nim dwa lóżka, ustawione po przeciwległych ścianach, dwie szafy, dwie etażerki, dwie komody, dwa okna, wszystkiego po dwa, oprócz łazienki, która jest jedna i drzwi do niej znajdują się po stronie Cat. Jakby nasz pokój był wiecznie czysty i ktoś stanąłby po jego środku, miałby wrażenie, że widzi odbicie lustrzane. Obie strony pokoju są takie same, tak samo ułożone, te same kolory. Jedynie inny brud. I na moim łóżku leży kocyk, w którym mnie znaleziono. To trochę dziecinne, ale nie mam serca go wyrzucić. Poza tym jest ciekawy, bo wygląda, jakby był porwany i zamiast kwadratowego jest trójkątny. No i jest niebieski.
                Cat od razu rzuca się na łóżko i zasypia. Jest druga w nocy, a mi doskwierają obdarte dłonie. Idę więc do łazienki i obmywam je, a następnie przebieram się w czyste i całe ubrania do spania. Zazwyczaj to ja wspinam się na mur i ja zawsze potem mam siniaki i skaleczenia. Drugą osobą jest jeszcze mój przyjaciel Will, a trzecią Elza. W ostateczności Cat. Pewnie wiele innych młodych próbuje przejść przez mór i pewnie komuś już się to udało, ale nam niestety jeszcze nie. Będzie już rok, jak próbujemy się stąd wydostać.
                Wracam do pokoju i siadam na łóżku. Przez jakiś czas wpatruję się w sylwetkę Cat. Jak na Rebelianta wygląda dosyć spokojnie podczas snu. Kiedyś ssała nawet kciuk. Bała się, chyba jak każdy nowy Rebeliant tutaj. A do tego wiecznie się odznaczała. Jest niska, bardzo niska, przez co była gnębiona, ale z czasem doszło do nas wiele innych niskich ludzi. Poza tym, jak dla mnie, gdy była młodsza wyglądała uroczo. Jej długie włosy sięgały jej do kolan. Ścięła je, a szkoda. Jest naturalną blondynką, ale się przefarbowała na brąz, by uniknąć kolejnego gnębienia. Mogłaby wybrać jakiś bardziej cudaczny kolor, jak różowy czy zielony, tak jak większość Rebeliantów, ale ona wolała się odznaczać swoją zwyczajnością. I tak już jest niezwykłe to, że jej oczy są koloru jasnofioletowych fiołków. Trudno odgadnąć Cat, nikt nigdy nie wie, co chodzi po głowie tej dziewczynie.
Nawet ja.


Budzę się koło szóstej rano, mocno niewyspana. Moja kołdra jak zawsze została skopana z łóżka, a poduszka wylądowała w nogach. Nie potrafię normalnie spać. I oczywiście, pierwsze co zauważam po przebudzeniu, to czerwony krzyżyk na drzwiach, oznaczający jedynie tyle, że dyrektorzy dowiedzieli się o naszej nocnej wycieczce.  
-Cat! – jęczę, chowając twarz w materac. Dziewczyna budzi się z mruknięciem. Pewnie też spogląda na drzwi, bo po chwili słyszę jęknięcie.
-Co tym razem? – pyta zaspanym głosem. Powoli zwlekam się z łóżka i podchodzę do drzwi. Odrywam krzyżyk i odczepiam od niego małą karteczkę, gdzie jest napisana nasza kara. „Pielęgnacja ogrodu”. Och, nic nowego.
-To co zawsze – oznajmiam. – Ogród.
-O nie! Od ostatniego razu jeszcze mi paznokcie nie odrosły!
                Kiedy jakiś młody zrobi coś, co nie spodoba się dyrektorom, dostaje kare. Nikt nie wie, jak te krzyżyki pojawiają się na drzwiach, ale chyba każdy zna już na pamięć kary. Nie potrafię zliczyć, ile ja i Cat dostałyśmy już kar.
                -Cały czas próbujemy przedostać się przez ten mur i jeszcze nigdy nam się nie udało, o co chodzi? – pyta Cat z wyrzutem. Wzruszam ramionami i się przeciągam.
-Kiedyś nam się uda, zobaczysz – oznajmiam. Podchodzę do swojej szafy i wyciągam ubrania na przebranie. – Wstawaj.
Cat kiwa głową, ale nie podnosi się.
Cóż, ja nie mam zamiaru przedzierać się na stołówkę przez tabun młodych Rebeli.
Idę do łazienki i wchodzę pod prysznic. Obmywam całe ciało, łącznie z włosami. Wychodzę, przebieram się w nowe ubrania i biorę się za suszenie włosów. Stoję przed lustrem z suszarką w ręku, przyglądając się swojej twarzy. Pobyt u Rebeliantów postarza każdego, ale ja dalej wyglądam jak powinnam. Jak szesnastoletnia buntowniczka. Mam zadrapaną twarz, ręce i nogi przez wdrapywanie się na mur, przeprawy przez lasy i zajęcia dla młodych: sztuki walki i tym podobne. Również bladą cerę, bo nie jestem fanką słońca. Poniszczone końcówki włosów, które ścinam co miesiąc. Zamglonym wzrokiem wpatruję się w swój własny obraz, czuję się, jakbym była chora. A przecież nie jestem, jestem po prostu zmęczona. Już kilka tygodni jestem zmęczona. Najgorsze jest, że u Rebeliantów nigdy nie dają spokoju.
Wychodzę z łazienki, zamieniając się z Cat.
Nie potrafię powiedzieć, czy gdybym mogła wybierać, wybrałabym Bohaterów. Na pewno nie podobało mi się życie w ciągłej zgodzie, bez bójek, bez sztuk walki, bez niczego. A może po prostu tak myślę, bo przyzwyczaiłam się do życia Rebela. Jednak wiem, dlaczego starsi Rebelianci cieszą się, gdy opuszczają Akademię. Im jesteś starszy, tym większy dają ci wycisk i tym bardziej chcesz się stąd wydostać. Nie wiem, co mnie czeka, gdy opuszczę Akademię. Wiem, że przeniosę się do miasta, które znajduje się za murem. Czy będę wtedy razem z Bohaterami? Szczerze, wkurzyłabym się. Tyle starania, by przedostać się do Bohaterów, a tu się okazuje, że wystarczyło trochę poczekać. Ale po chwili przypominam sobie, że przecież Bohaterowie mają własne miasto, Rebelianci również. Czyli dalej będę próbować przedostać się za mur.
Cat wychodzi z łazienki, ma mokre włosy. Pamiętam, jak zaczęłyśmy razem mieszkać i zdziwiłam się, kiedy nie używała suszarki. Nie odpowiedziała mi, kiedy pytałam, więc nie robiłam tego więcej.
Zegarek wskazuje dopiero za piętnaście siódmą. Poczekam, aż Cat wyschną włosy i razem zejdziemy do stołówki.


Schodząc na dół nie musimy przeciskać się przez hordy młodych Rebeli, bo tak wcześnie mało osób schodzi na śniadanie lub jedzą jeszcze wcześniej. Jest siódma trzydzieści, zajęcia odbywają się o ósmej. Wszyscy starsi starają się być punktualnie, bo każdy kto przeszedł gimnazjum wie, że lepiej się nie spóźniać. Najmłodsi, którzy dopiero wchodzą w świat nauki podstawowej mieszkają w oddzielnym budynku, byśmy nie zrobili im krzywdy. Gimnazja tak samo. Aktualnie jestem w pierwszej klasie liceum razem z Cat, mamy marzec i za jakiś niecały miesiąc moje urodziny. Co prawda, nie obchodzę ich, ale ten fakt, że będę mieć już siedemnaście lat i pozostaną mi tylko dwa lata do przeżycia tutaj. Potem będę wolna.
Jem małe śniadanie, zazwyczaj jedną kanapkę, którą się najadam, bo nie jestem przyzwyczajona do śniadań. Zawsze omijałam, ale nakazano mi na nie chodzić i jest sowicie, bo im starsza klasa, tym treningi są bardziej wyczerpujące i potrzeba nam sił. Ale mi starczy kanapka, by przeżyć do drugiego śniadania, na którym zazwyczaj jem płatki.
-A ten znowu siedzi sam – szepcze do mnie Cat, wskazując na stolik w kącie, po drugiej stronie stołówki. Przy nim siedzi Gideon. Blondyn, wyższy ode mnie, umięśniony i silny, ale słaby psychicznie. Nie jest taki jak wszyscy Rebelianci. Osobiście nic do niego nie mam i naprawdę go lubię, ale nie na tyle, by usiąść z nim przy jednym stole, no niestety. – Co z nim nie tak?
-Daj mu spokój, Cat – ganię ją. – Może woli samotność? Jak połowa Rebeli w tej szkole.
-Podobasz mu się.
-Tak, wiem – siadam z Cat przy pustym stole.
                Ile razy przechodząc obok Gideona, ten się rumienił lub chował. Jest nieśmiały, to zdążyłam zauważyć, i stara się mnie unikać, ale mam z nim lekcje. Szkoda mi go, zakochał się w kimś, kto nie jest zdolny do kochania.
                Po krótkiej chwili, do naszego stolika przysiadają się Elza i Will. Will ma podbite oko, przyciska do niego lód. To normalne u Willa. Często chodzi poturbowany, ale nigdy nie jest to coś poważnego. Co ukrywać, Will jest jednym z tych Rebeliantów, którzy lubią bijatyki.
-O, Will – mówi nagle Cat, jakby zauważyła coś bardzo interesującego. Wskazuje na jego twarz. – Masz tu coś. Pod okiem, widzisz?
Will piorunuje ją niezapuchniętym okiem, a Cat się śmieje.
-Chcieli mu spuścić głowę w kiblu – mówi do mnie Elza, wskazując na Willa. – Starsi. Nie dał się i poobijał im mordy. – Uśmiecha się do mnie konspiracyjnie. – Byli tak źli, że gdybym nie przyszła, ten już by nie żył.
Nie uśmiecham się. Wcale mnie to nie śmieszy. A powinno, jako że jestem Rebeliantką i powinnam cieszyć się cudzą krzywdą. Ale nie krzywdą mojego przyjaciela.
                Po śniadaniu zbieramy się na zajęcia. Jakby na złość, pierwsza przypada nam samoobrona. Nie lubię tych zajęć, nie lubię się bić, bo jestem słaba. Staram się nie pakować w bijatyki, lubię moją twarz i nie chcę, by była obita.
                Samoobronę prowadzi pan Ashton, nazywany przez mnie i Cat Mega Facetem Na Sterydach. Tak wygląda i taka jest prawda. Jest bardzo wymagający, jak większość nauczycieli tutaj. Jest silny, umięśniony, wytrwały, buntowniczy, zażarty, hardy. Jest przykładem doskonałego Rebela. Ale w zasadzie to mało osób próbuje być taki jak on. Większość chłopaków na pewno, reszta uważa, że najlepiej być po prostu buntownikiem i chamem, że to najlepiej oddaje Rebeliantów. Nie do końca się z tym zgadzam. Rebelianci są wytrwali w dążeniu do osiągnięcia celu, to jeden z nich pierwszy rozpoczął podział ludu na dobro i zło. Właściwie nie wiem, czym powinien cechować się prawdziwy Rebel, ale skoro tu jestem, to znaczy, że jestem odpowiednia i parę moich cech na pewno się zgadza.
                Pan Ashton każe nam się dobrać w pary. Razem z Cat ćwiczymy ciosy i uniki. Nie idzie nam najsłabiej ze wszystkich, ale na pewno należymy do grupy słabszych. Nagle ni stąd ni z owąd obok mnie pojawia się Will. Nie chodzi na te zajęcia ze mną i Cat, więc obie się dziwimy.
                -Dzisiaj, godzina po ciszy nocnej w skrytce pod schodami – oznajmia, nim zdążymy cokolwiek powiedzieć. Uśmiecha się do nas szelmowsko. – Trzeba sforsować jakoś ten mur.
Po czym znika tak szybko, jak się pojawił. Wymieniamy z Cat zdziwione spojrzenia. Will chce obmówić z nami kolejną próbę przejścia do Bohaterów. Plany Willa zawsze są chore i pokręcone, ale mamy nadzieję, że teraz będzie inaczej. Tym razem postaramy się bardziej, przejdziemy na drugą stronę.
                Trzeba jakoś sforsować ten mur. 
_______________________________________________
Jest rozdział pierwszy :) Piszcie w komentarzach, co myślicie ^^

5 komentarzy:

  1. Super mega zajebiaszcze :D Usuń weryfikacje obrazkową proszę :) zapraszam do mnie
    http://znajdz-nasza-droge-w-tej-tajemnicy.blogspot.com/
    http://the-madness-of-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i weryfikacja usunięta :) Chętnie wpadnę ^^

      Usuń
  2. Fajne opowiadanie. Będę zaglądać. Właśnie szukałam jakiegoś nowego do poczytania.

    w wolnej chwili wpadnij do mnie: http://wyznania-czytelniczki.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawe opowiadanie. Zainteresowałam się i na pewno będę wpadać czasem na nowe rozdziały. ;)
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń